Witam Was wszystkich :)
Kilka miesięcy temu ogarnął mnie szał przygotowań do wesela (nie mojego
;) ). Zgodnie z moją własną tradycją, "obudziłam się" kilka dni przed imprezą - i zapanował chaos. Razem z siostrą świńskim truchtem przemierzyłyśmy
wszystkie możliwe sklepy, by dobrać cokolwiek pasującego do naszych sukienek, a
efekty naszego ogłupienia zalegają nam jeszcze w szafach. Bransoletka na
zdjęciu poniżej, jest tego świetnym przykładem.
Dlaczego? Nie mogę niestety powiedzieć, by ten uroczo
intensywny różowy kolor przypadł mi do gustu. Na paznokciach takie cuda jak
najbardziej, ale nie jako element garderoby. W jakiś tam jednak pokrętny sposób
bransoletka, hmm… pasowała do mojej sukienki (a przede wszystkim kosztowała 5
zł!), więc czym prędzej dokonałam zakupu. Ostatecznie założyłam pożyczoną
bransoletkę, a tą postanowiłam „kiedyś przerobić”. Tym sposobem poleżała sobie
bezczynnie pół roku.
Jako że wcześniej robiłam pewne „przymiarki” kolorów, które
chciałabym widzieć zamiast tego różowego, musiałam kompletnie usunąć nie tylko
różową warstwę, ale i efekty moich eksperymentów. Do tego celu użyłam szklanej
fiolki (po serum do włosów), do której
- wlałam trochę zmywacza do paznokci
- włożyłam różowy łańcuszek
- zatkałam fiolkę wacikiem kosmetycznym, przytrzymałam go kciukiem i wstrząsałam fiolką
Przy czym na samym początku SZEROKO OTWORZYŁAM OKNO (stanowczo odradzam takich praktyk
bez tej czynności, bo smród jest konkretny a do tego wdycha się "chemię" ze zmywacza)
Odbarwiony łańcuszek pomalowałam farbami akrylowymi - połowę każdego ogniwa pokryłam granatową farbką, drugą - kolorem jasnoniebieskim (biała + niebieska farba). Całość zwieńczyłam bezbarwnym lakierem do paznokci, typu top coat. Łańcuszek prezentuje się tak:
Jak wiadomo - każdy ma swój własny gust, na pewno wielu osobom zdecydowanie bardziej przypadłaby do gustu nieprzerobiona bransoletka. Ja jestem zadowolona z efektu i teraz wreszcie bransoletka nie leży tylko bezczynnie na dnie szkatułki.
Pozdrawiam,
Babka od Biologii